Więcej

    Pelpliński Komitet Obywatelski 1989-1990

    Wiosną 1989 r. powstał ogólnopolski Komitet  Obywatelski „Solidarność”, którego konkretnym celem było przeprowadzenie kampanii przed czerwcowymi wyborami: reglamentowanymi do Sejmu i wolnymi do Senatu. Po parlamentarnych wyborach ten ruch społeczno-polityczny ewoluował i był niejednorodny, różne były programy i struktury. Ważnym  wyzwaniem było uczestnictwo w wyborach samorządowych w maju 1990 r. Warto przypomnieć, że kandydaci komitetów obywatelskich zdobyli – w skali ogólnopolskiej – 47 % mandatów radnych (39 % zdobyli tzw. kandydaci niezależni)[1]. Ten sukces nie przyczynił się jednak do wzmocnienia idei komitetów obywatelskich. Wręcz odwrotnie, wskutek tzw. wojny na górze, powoli następował zanik jego działalności, znaczenia i wiarygodności w społeczeństwie[2]. Niezwykle ważne znaczenie miał jednak na przełomie lat1989/1990, szczególnie na tzw. prowincji,  w gminach, małych miastach, w Polsce powiatowej.

    Nie inaczej było w Pelplinie, miasteczku nieco zapóźnionym cywilizacyjnie w czasach PRL-u i dość specyficznym ze względu na współistnienie dwóch światów: świeckiego i kościelnego. Wydawać się mogło, że nie było w tym okresie – bardzo powolnego wychodzenia z rzeczywistości tzw. realnego socjalizmu – atmosfery dla autentycznych i całkowicie niezależnych działań, które byłyby próbą integracji lokalnej społeczności wokół idei i wartości całkowicie nieobecnych – czy nawet wykorzenionych –  po 1945 r. Okazało się, że – jak zawsze – wystarczy grupa ludzi, aby wznieć mały ogień. Ogień zapału, energii i entuzjazmu.

    21 października 1989 r. z inicjatywy Andrzeja Lissa – późniejszego posła na Sejm – odbyło się spotkanie organizacyjno-informacyjne. Obecne na tym nim  22 osoby postanowiły powołać Tymczasowy Komitet Obywatelski Miasta i Gminy Pelplin. Do jego prezydium weszli: Andrzej Liss, Jerzy Sykutera, Tadeusz Serocki, Ryszard Rogaczewski i piszący te słowa Bogdan Wiśniewski (jako przewodniczący). Ta grupa miała za zadanie przygotować otwarte zebranie mieszkańców, przedstawić projekt programu i struktury KO, a także poinformować władze o swoim powstaniu. Stosowne pisma poszły więc do NSZZ „Solidarność” w Gdańsku oraz Komisji Senackiej ds. Samorządu Terytorialnego. Natomiast osobiste wizyty złożono przewodniczącemu Rady Narodowej Miasta i Gminy Pelplin Wojciechowi Tomczakowi i proboszczowi parafii katedralnej ks. Tadeuszowi Borczowi. W czasie tych wizyt przedstawione zostały cele działalności, aby uzyskać zrozumienie, a może i aprobatę. Przede wszystkim jednak chodziło o zadzierzgnięcie współpracy.

    10 listopada 1989 r. odbyło się otwarte, założycielskie zebranie, na które przybyło ok. 60 osób. Zdecydowana większość z nich podpisała deklarację programową (kolejne osoby uczyniły to na następnych zebraniach). Podpisujący oświadczali, że dostrzegają konieczność zmian politycznych, społecznych i gospodarczych, podejmowanych przez ówczesny Sejm, Senat i rząd Tadeusza Mazowieckiego, identyfikują się z nauką społeczną Kościoła oraz wartościami reprezentowanymi przez ideę „Solidarności”. Podkreślali, że mają własne, niezależne poglądy, a jednocześnie świadomość, że należy wiele zmienić w lokalnej społeczności. Kończyła się zaś deklaracja słowami: „Chcę uczestniczyć w autentycznie oddolnym ruchu społecznym”. Dzisiaj takie sformułowania nie czynią na nikim żadnego wrażenia, ale w epoce schyłkowego PRL-u i na progu nowej, bardzo powoli wyłaniającej się rzeczywistości, stanowiły one wyraz demonstracyjnego odcięcia się od systemu, który zniewalał polskie społeczeństwa przez ponad cztery dekady.

    Na tym zebraniu wybrano przewodniczącego Komitetu Obywatelskiego Miasta i Gminy, którym został Andrzej Liss (kilka miesięcy później zastąpił go Tadeusz Giejsztowt). Powołano jedenaście komisji, na których czele stanęli specjaliści. To było niezwykle ważne. Wiedziano bowiem, że trzeba być profesjonalnym w tym, co się robi. Sam entuzjazm nie wystarczy. Było to bardzo roztropne myślenie, nacechowane racjonalnym podejściem i pragmatyczną motywacją.  I tak np. komisją zdrowia i opieki społecznej kierował lekarz Ryszard Małafiejuk, komisją oświaty nauczyciel Zbigniew Zgoda, komisją budownictwa, gospodarki komunalnej i przestrzennej geodeta Zbigniew Drąg, komisją leśnictwa i ochrony środowiska leśnik Wacław Bruski, komisją informatyki (30 lat temu wiedziano, że będzie to istotna dziedzina życia!) Marzena Blum – świeżo po studiach informatycznych, komisją rolnictwa indywidualnego rolnik Milan Owsiak. Większość z tych osób z pozytywnym skutkiem kandydowała do Rady Miasta i Gminy w 1990 r.

    Przystąpiono do formułowania programów działania. Najbardziej precyzyjny i profesjonalny przygotowała komisja leśnictwa i ochrony środowiska. Postulowano w nim np. budowę nowoczesnego wysypiska śmieci, co zostało zrealizowane w pierwszej kadencji samorządu. Podejmowano drażliwy temat zanieczyszczeń powodowanych produkcją Fabryki Kwasu Cytrynowego, a także – 30 lat temu! – zwracano uwagę na konieczność walki ze smogiem. Nie znaczy to wcale, że dyskusje w poszczególnych komisjach czy w czasie spotkań ogólnych przebiegały bez jakichkolwiek przeszkód. Zdarzały się ostre spięcia, kłótnie, a nawet próby zrywania spotkań. Uczyliśmy się wtedy wszyscy demokracji, korzystania z wolności, a nie wszyscy  byli na to przygotowani. Często też w grę wchodziły sprawy ambicjonalne czy stare i niedobre przyzwyczajenia z czasów PRL-u.

    Komitet Obywatelski wyszedł ze swoimi propozycjami programowymi na zewnątrz. Systematycznie odbywały się zebrania o charakterze promocyjno-informacyjnym, w tym z mieszkańcami wsi. Aby umożliwić szeroki dostęp potrzebującym pomocy powołano – we współpracy z Komisją Międzyzakładową NSZZ „Solidarność” – Komisję Interwencji oraz Biuro Prawne. Spotykano się z władzami RSP w Kulicach i Rajkowach. Członkowie poszczególnych komisji brali udział – jako obserwatorzy i doradcy – w posiedzenia Rady Narodowej. Kontynuowano współpracę z władzami kościelnymi (m.in. z ks. Stanisławem Gruntem, reprezentującym Kurię Diecezjalną Chełmińską).  Andrzej Liss i Tadeusz Giejsztowt zostali wydelegowani do Pomorskiej Rady Samorządowej w Gdańsku. A do Pelplina przyjeżdżał z głosem doradczym Jacek Starościak – dyrektor Biura Rządowo-Poselsko-Senatorskiego w Gdańsku – organu wspomagającego ruch komitetów obywatelskich.

    Pelpliński Komitet Obywatelski miał świadomość, że należy rozmawiać, przekonywać, informować, zjednywać sobie ludzi. W tym też celu postanowiono wydawać własne pismo. Pierwsze spotkanie zespołu redakcyjnego „Ziemi Pelplińskiej” odbyło się w listopadzie 1989 r. Bożena Demska, Anna Mazurek, Taida Sylka, Tadeusz Grudniewski, Artur Mrówczyński, Ryszard Rogaczewski, Jerzy Serocki, Tadeusz Serocki, Bogdan Solecki i Bogdan Wiśniewski (jako redaktor naczelny) stworzyli jak najbardziej  amatorską grupę, która z wielkim oddaniem przystąpiła do pracy. Nikt nie miał żadnego doświadczenia dziennikarskiego. Zapewne jedni traktowali to jako przygodę, inni jako chęć wejścia w nową rolę, ale większość dostrzegała w tym wyzwaniu misję budowy nowego społeczeństwa – dzisiaj powiedzielibyśmy: obywatelskiego.

    W redakcyjnym wstępniaku pierwszego numeru „Ziemi Pelplińskiej” napisano: „Tworzy się w Polsce nowy ład społeczny, polityczny i gospodarczy. Tworzy się w sposób autentyczny, żywiołowy i spontaniczny. Jest szansa na stworzenie nowej Polski, w której możemy się po czterdziestu kilku latach poczuć gospodarzami. Nie wolno nam zaprzepaścić tej szansy. Komitety Obywatelskie powstają po to m.in., aby ten nowy ład ustrojowy kształtować, aby wspomagać działalność pierwszego niekomunistycznego  rządu oraz Sejmu i Senatu. Będziemy starali się także pisać o wszystkim, co dotyczy aktualnych problemów życia w mieście i gminie”. A najmłodszy z redakcyjnego grona, wówczas świeżo upieczony maturzysta Artur Mrówczyński, w tymże samym  numerze w artykule o znamiennym tytule „Nie zmarnujmy tej szansy” pisał: „Nie możemy znów czekać, aż bez nas i za nas ktoś zorganizuje po swojemu nasze życie. (…). Trzeba zmienić tych, którzy do tej pory nie potrafili (czy może nie chcieli?) zmienić panującej sytuacji. Na ich miejsce natomiast powołać ludzi obdarzonych naszym zaufaniem. (…). By takich ludzi znaleźć, poznać i – co najważniejsze – zaufać im, musimy jak najczęściej spotykać się, dyskutować. (…). Warunki do szczerej wymiany zdań i do stworzenia konkretnych możliwości zmian zapewnić nam potrafi jedynie całkowicie społeczny oddolny ruch – stworzona przez nas organizacja. (…). Taka organizacja (…) już w Pelplinie powstaje; jest to Komitet Obywatelski. Jedyną siłą nacisku uznawaną przez ten ruch jest presja społeczności pelplińskiej – liczy się tylko nasze zdanie”.

    Powyższe słowa świadczą o tym, że ludzie tworzący „Ziemię Pelplińską” mieli świadomość pracy misyjnej i formacyjnej. Pracy rozumianej też na sposób pozytywistyczny. Wielokrotnie podkreślano (także w czasie redakcyjnych dyskusji czy spotkań Komitetu Obywatelskiego), że głównym celem pisma jest przygotowanie społeczeństwa miasta i gminy Pelplin do czekających go w 1990 r. pierwszych po II wojnie światowej całkowicie wolnych wyborów. Próbowano „otworzyć” lokalną społeczność na czekającą ją wolność. Przyzwyczaić do tego, że teraz to oni decydować będą o swoim losie, że to od nich zależy, kogo i dlaczego wybiorą do tworzącego się autentycznego samorządu. Stąd słowa Jana Pawła II, które umieszczano każdorazowo tuż pod tytułem gazety: „Wolności nie można tylko posiadać i używać, trzeba ją zdobywać, trzeba budować z niej życie zarówno osobiste, jak i społeczne”.

    Na łamach jedenastu numerów Ziemi Pelplińskiej” poruszano sprawy trudne, często drażliwe, ale ważne społecznie. To swego rodzaju dziennikarstwo interwencyjne powodowało oczywisty ferment. W tym kontekście należy wspomnieć akcję przeciwko budowie elektrowni atomowej w Żarnowcu, czy – bliższą zapewne lokalnej społeczności – walkę z trującymi odpadami Fabryki Kwasu Cytrynowego. Propagowano m.in. powstanie prywatnej biblioteki, reaktywację Towarzystwa Pomocy Naukowej, stypendiów dla zdolnych i znajdujących się w trudnej sytuacji uczniów. Pisano krytycznie o pelplińskim handlu (wtedy głównie GS-owskim), o niedostatecznym bezpieczeństwie mieszkańców, postulowano zmiany nazewnictwa niektórych ulic (zaczęto więc w tym zakresie dekomunizację!).

    Z listów do redakcji dowiedzieć się można było, że pismo jest czytane. Jeden z czytelników przedstawił wiele nieprzychylnych uwag dotyczących konkretnych artykułów, ale jednocześnie stwierdził: „Chciałbym jeszcze napisać, że bardzo się cieszę, że mamy swoją gazetę i w przeważającej części bardzo mnie ona się spodoba”. Te listy, nawet jeżeli były krytyczne, dostarczały satysfakcji. Pismo – jedno z pierwszych pism lokalnych na Pomorzu powstałych w okresie transformacji – żyło, było potrzebne, przynosiło oczekiwane efekty. Józef Borzyszkowski – późniejszy senator i wicewojewoda gdański – napisał w liście do redakcji: „Gratuluję Wam i Komitetowi Obywatelskiemu dobrej roboty! Cieszę się z Waszej i pelplińskiego oddziału Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego współpracy! Dziękuję za „Ziemię Pelplińską” – redagowaną i drukowaną na poziomie godnym biskupiej stolicy i chełmińskiego Lateranum”.

    Te wszystkie działania członków Komitetu Obywatelskiego – skumulowane w niedługim przecież okresie – przyniosły oczekiwane rezultaty. Trzeba wspomnieć, że na czas kampanii wyborczej przygotowano ulotki z programem wyborczym i odezwą do mieszkańców, w której m.in. napisano: „Przez całe dziesięciolecia życie publiczne rozwijało się w warunkach konfliktu między narzuconą władzą a zniewolonym społeczeństwem. Dziś ten problem nie istnieje. Rozpadł się haniebny system totalitarny – stoimy wobec konieczności wyboru nowej drogi. (…) W praktyce życia publicznego trzeba przywrócić pełen blask takich wartości jak honor, godność, prawość, uczciwość, zdrowa ambicja, rzetelność. Zasady moralne wywodzące się z chrześcijańskiego systemu wartości powinny obowiązywać nie tylko w życiu prywatnym, lecz również publicznym. (…). Prosimy i zachęcamy do aktywnego udziału w wyborach samorządowych. Głosujemy na ludzi, których postawa moralna, rozsądek i kwalifikacje predystynują do zajęcia miejsca w radzie”.

    To przedstawiciele tego całkowicie  niezależnego i autonomicznego ruchu społecznego zdobyli większość mandatów w Radzie Miasta i Gminy. Mogli wprowadzać w czyn swoje plany, programy oraz idee. Nowe władze Pelplina: burmistrz Jerzy Sykutera, wiceburmistrz Marek Modrzejewski, przewodniczący RMiG Wacław Bruski i sekretarz Urzędu Miasta i Gminy  Jadwiga Iwanowska wywodzili się z Komitetu Obywatelskiego. Zaczęła się ciężka praca samorządowa, której wszyscy się uczyli, popełniając zapewne błędy, ale i odnosząc sukcesy (takim było m.in. otwarcie w pierwszej kadencji nowoczesnego wysypiska śmieci). Komitet Obywatelski przestał istnieć, co niektórzy uważali za błąd. Inni jednak uznali, że skoro ludzie wywodzący się z tego ruchu objęli władze w mieście, to cel został osiągnięty. Przed kolejnymi wyborami samorządowymi w 1994 r. powołano Forum Pelplińskie, które miało być swego rodzaju reaktywacją Komitetu Obywatelskiego z 1990 r. Ale czasy były już inne i sukcesu wyborczego nie powtórzono.

    I na zakończenie kilka refleksji osobistych. 30 lat, które minęły od powstania Komitetu Obywatelskiego Miasta i Gminy Pelplin, pozwalają spojrzeć z dystansem na tę całkowicie oddolną inicjatywę, której celem było kształtowanie postaw w czasach PRL-u całkowicie wyrugowanych. To wtedy tworzyło się społeczeństwo obywatelskie, biorące odpowiedzialność za własne życie, życie lokalnych społeczności, a przez to i całego kraju. Była w nas energia i całkowite poświęcenie dla dobra wspólnego. Byliśmy wtedy w większości ludźmi młodymi i rozpierała nas wewnętrzna siła i pewność, że tworzymy coś zupełnie nowego (wśród nas – wtedy głownie trzydziestokilkulatków – był niczym mentor starszy od nas o całe pokolenie nieżyjący już Alojzy Kamiński). Nie mieliśmy żadnych wzorców, nie czekaliśmy na żadne wytyczne z jakiekolwiek centrali. Myśleliśmy, że żyjemy w czasach niezwykłych, że dane jest nam budować nową rzeczywistość.

    Kiedy spoglądamy dzisiaj na to, co to zrobiliśmy na przełomie lat 1989/1990 w Pelplinie, ale także na to, co zrobiono w tym czasie w całej Polsce, głównie tzw. powiatowo-gminnej, to widzimy wyraźnie, że pierwszy samorząd stronił od wielkiej polityki, był skupiony na sprawach lokalnych, bliskich ludziom.  Dzisiaj, szczególnie samorząd wojewódzki i ten w wielkich miastach często próbuje zajmować się polityką, prowadzić swoistą grę  z władzą rządową. Im mniej polityki w samorządach, tym lepiej dla nich.

    Dzisiaj widzimy też, że byliśmy niekiedy nie tylko idealistami, ale i ludźmi naiwnymi. Jesteśmy bogatsi o całe trzy dekady doświadczeń wynikających z życia w rzeczywistości nowej Polski. Inaczej patrzymy na wiele niekorzystnych zjawisk w różnych dziedzinach życia. Z rezerwą część z nas patrzy m.in. na likwidację PGR-ów, sprzedaż majątku narodowego (np. pelplińskiej cukrowni), uwłaszczanie się nieuprawnionych, szalejącą na początku lat dziewięćdziesiątych  inflację i galopujące bezrobocie, kulące do dzisiaj (bo niezlustrowane) sądownictwo.  I tak można by wymieniać bez końca. Ale przecież żyjemy w państwie wolnym, demokratycznym. Jesteśmy nieporównywalnie bogatsi niż przed trzema dekadami,  żyje nam się nam wygodniej i lepiej. Gdybyśmy mieli porównać Pelplin z 1989 r. i ten współczesny A.D. 2019, to przecież zauważymy kolosalne różnice. Warto więc było uczestniczyć w tworzeniu od podstaw Polski samorządnej i obywatelskiej.

    Opracował Bogdan Wiśniewski
    Teki Kociewskie 13/2019, s. 171-179.


    [1] Por. Encyklopedia Solidarności, w: http://www.encysol.pl/wiki/Komitety_Obywatelskie (dostęp 12.11.2019).
    [2] Por. Andrzej Bukowski,  Komitety obywatelskie – ruch epoki przemian, w: http://www.studiapolityczne.pl/files/sp2/bukowski_a_komitety_obywatelskie_ruch_epoki_przemian.pdf (dostęp 12.11.2019).

    Zostaw komentarz

    Proszę wpisz komentarz!
    Proszę wpisz nazwę użytkownika

    Zobacz też

    Skip to content